Słyszałyśmy, że dziś jest Światowy Dzień Walki z Depresją. Gdzie jakiś festiwal celebrujący nasze życia? Jakieś nagrody za to, że każdego dnia wybiera się życie i kamienie milowe osiągnięć? Gdzie moja czapka z napisem „Wygrywam z depresją — wciąż żyję”? Osobom o krótszym stażu, chociaż naklejki powinni rozdawać 😤
A trochę bardziej serio — „walka”, moim zdaniem, jest bardzo nieodpowiednim słowem, gdy chodzi o radzenie sobie z chorobami chronicznymi. Jako osoba trenująca w przeszłości rozmaite sztuki walki, hokeja na lodzie i wiele innych dynamicznych sportów, a także lubująca się w animacjach typu Shōnen, „walkę” widzimy jako zaciśnięte zęby i pięści, wyciągając z siebie więcej mocy, niż jest się w stanie na co dzień, na moment pilnej potrzeby. Ze schorzeniami długotrwałymi w ten sposób się przegrywa.
W przypadłościach chronicznych NIE należy walczyć z chorobami. Takie choroby należy UKOIĆ — ugłaskać, wyciszyć, przytulić. Zainteresować się nimi, być z nimi, okazać im czułość. Walka rozumiana w taki „męsko-bojowy” sposób, niestety tylko zaognia ich stan i całkiem możliwe, że zbyt długo próbowałyśmy faktycznie walczyć ze swoimi. Więc jeśli się z czymś zmagacie w taki sposób, warto spróbować odnaleźć w sobie podejście do siebie, inspirując się archetypem kojącej, wytrwałej i cierpliwej opiekuńczości, która smaruje rany po walce balsamem, oraz trwa przy Tobie czule w niekończącej się rekonwalescencji.