Nie ma czegoś takiego jak epidemia samotnych mężczyzn.
Wpis ostro po męsku, żeby do mężczyzn dotarło.
Nie ma czegoś takiego jak epidemia samotnych mężczyzn. A konkretniej, to odmawiamy wpisania w ten poważny problem wielu mężczyzn, tej bardzo szczególnej anty-woke'owej grupy mężczyzn, którzy wybierają tkwienie w obrzydzeniu, lęku, niechęci, czy nienawiści wobec innych. To jest jedynie samo sobie narzucone jarzmo wygnania przez oczekiwanie, że świat dostosuje się do ich wyobrażeń na temat tego jak powinno wyglądać nie tylko ich życie, ale też i reszty społeczeństwa. To jest dziecinne obrażenie się na świat, za to, że się zmienia, nie czeka na nich, i nie jest taki, jak amerykańska popkultura z poprzedniego wieku im wmówiła. Nie spełnia się mokry kapitalistyczno-tradycjonalistyczny sen, i nie potrafią sobie z tym poradzić. Więc poddają się, stając się zbyt często zgorzkniałymi mizoginistycznymi ksenofobicznymi typami, zaczynając wierzyć w konserwatywną retorykę oblężonej twierdzy i wojnie wypowiedzianej białym cis hetero mężczyznom.
Wielu z nich szuka bab na udawaniu kogoś, kim nie są, słuchając gównoguru podrywu. Nazwijmy to uczciwie: idą w manipulację, bo sami nie wiedzą ani kim są, ani czego chcą, czy potrzebują. Nie szukają równorzędnej partnerki, a zromantyzowanej wizji wyręczycielki od codzienności, lub co gorsza — niewolnicy z funkcją rozpłodową, bo z tym w swoich głowach zrównali kobiecość. A sobie wmówili, że muszą performować agresywną męskość, bo inaczej są niemęscy. Nie rozumieją, że męskość, która jest poszukiwana przez kobiety, to bezpieczna męskość, a nie ratlerek, który czuje się zaszczuty przez to, że może być postrzegany jakkolwiek bardziej kobieco lub gejowo. To mężczyzna, na którym można polegać na co dzień, a nie taki, co jest bohaterski od święta.
Zamiast wziąć odpowiedzialność za swój stan mentalny i pójść na psychoterapię: przepracować swoją przeszłość, traumy, emocje, lęki czy obrzydzenia, oraz przejść żałobę po swoich wyobrażeniach o życiu w społeczeństwie, wolą próbować kontrolować mową nienawiści każdego, kto jest odmienny od ich wizji perfekcyjnego świata. Nie mają absolutnie żadnej samokontroli nad swoimi EMOCJONALNYMI odruchami. Ani empatii, by wiedzieć kiedy należy ugryźć się w język i zamknąć mordę. Swoje frustracje zrzucają bardzo emocjonalnie na innych uważając się za logicznych xD
Tacy mężczyźni nie są zwyczajnie odczuwalni jako wystarczająco bezpieczni, by byli w ogóle wybieralni przez kobiety. Skoro nie potrafią nawet tego, to jak myślicie, czy są w stanie się uszanować odmowę lub powstrzymać przed czymś znacznie gorszym?
Pamiętajcie, bezpieczna męskość i konsent są mega gorące~!